10. Orientalizm w popkulturze, czyli co jest nie tak z Aladynem?

page-5.jpg

Odcinek 10. podcastu jest wprowadzeniem do tematyki Orientalizmu. Jest więc o wizjach i skojarzeniach, które pojawiają się w produktach kultury Europejskiej i Amerykańskiej przedstawiających Bliski Wschód, czy używając starszego słowa - Orient.

Ten odcinek jest solowy, czyli mówi do Was Ewa Górska, autorka podcastu.

Podcast Reorient powstaje dzięki wsparciu słuchaczek i słuchaczy na Patronite! Możesz do nich dołączyć wchodząc na: www.patronite.pl/reorient

Transkrypcja tego odcinka:

Orientalizm to termin wprowadzony do nauki przez Edwarda Saida w 1978 r. Said postrzegał Orientalizm jako konstelację fałszywych założeń leżących u podstaw postaw Zachodu wobec Wschodu. Opisywał, cytuję: „subtelne i trwałe eurocentryczne uprzedzenia wobec ludów arabsko-islamskich i ich kultury”, w których Orient i zamieszkujący go ludzie zostali zredukowani do wyobrażeń białych ludzi na ich temat.

W tym odcinku pokazuję niektóre z tych uprzedzeń i fałszywych wyobrażeń Orientalistycznych w popkulturze, zwłaszcza w filmach i serialach. Koncentruję się zwłaszcza na już kanonicznym i bogatym w orientalistyczne wizje "Aladynie" Disneya z 1992 r.

"Aladyn" Disneya z 1992 roku to taki uroczy film. Czy coś z nim może być nie tak? Niestety.

Zacznijmy od tekstu polskiego intro:

Opowieści tej tok, Przez pustynię i mrok 
Płynie z dzikich, dalekich stron - 
Piasków bezkresna dal, Z nieba leje się żar 
I czuć wokół kadzideł woń 
W arabską noc 
Jak arabski koń 
Rozglądaj się, bo Tu dziwów ze sto
Otacza Cię w krąg!

Może dalej to wszystko brzmi niewinnie, więc skorzystajmy z oryginalnej piosenki po angielsku. Pierwotna jej wersja brzmiała w tłumaczeniu na Polski mniej więcej tak:

Pochodzę z krainy, z odległego miejsca,
gdzie wędrują wielbłądów karawany
Gdzie obętną ci ucho,
jeśli nie spodoba im się twoja twarz
To barbarzyńskie, ale hej, to jest dom!

Czy świat arabski ma coś wspólnego z takimi wyobrażeniami?I jakie dokładnie my mamy te wyobrażenia na temat bliskiego wschodu i dlaczego właśnie takie?


Orientalizm

W tradycyjnym znaczeniu orientalizm oznaczał naukę o społeczeństwach, kulturach, językach na Bliskim i Dalekim Wschodzie. Dlatego nadal na niektórych uniwersytetach mamy np. wydziały czy instytuty orientalistyczne.

Ale w znaczeniu który dziś nas tu interesuje, Orientalizm to termin wprowadzony do nauki przez Edwarda Saida, badacza palestyńskiego pochodzenia, w książce o tytule - nomen omen - "Orientalizm", wydanej po raz pierwszy w 1978 roku.

Said postrzegał orientalizm jako konstelację fałszywych założeń leżących u podstaw postaw Zachodu wobec Wschodu. Opisywał, cytuję: „subtelne i trwałe eurocentryczne uprzedzenia wobec ludów arabsko-islamskich i ich kultury”, w których Orient i zamieszkujący go ludzie zostali zredukowani do wyobrażeń białych ludzi na ich temat.

I chodzi tu zarówno o negatywne stereotypy i uproszczenia dotyczące przedstawicieli innych kultur, ale też o romantyzacje, idealizacje, tworzenie mistycznych wizji tajemniczego orientu, pachnącego kadzidłami i przyprawami, pełnego seksownych kobiet w haremach, spowitych w prześwitujące kolorowe tkaniny.

Jak to na ogół bywa, wszelkie wizje tworzone w czyjejś głowie na temat innych nieuchwytnych podmiotów to tak naprawdę odbicie tego co w tej głowie siedzi, własnych pragnień. Na przykład pragnień o byciu herosem lepszym od innych, na przykład od wyobrażonych zacofanych barbarzyńców, czy to fantazji o magii podszytych pragnieniami seksualnych.


Poza tym cele są pragmatyczne:

Według Saida Europejczycy i Amerykanie skonstruowali obrazu Orientu, zwłaszcza Bliskiego i Dalekiego Wschodu (choć w Orientalizmie Said więcej pisał raczej o Bliskim Wschodzie) - które miały służyć ich własnym celom. Dokładniej, taki obraz służył jako uzasadnienie kolonialnych i imperialnych projektów.

Projekt kolonialny nie był dzięki temu procesem dominacji w celu osiągnięcia korzyści politycznych i ekonomicznych; ale bezinteresownym przedsięwzięciem podjętym w celu uratowania mieszkańców Wschodu od ich własnego zacofania i dzikości.

Orientalizm Saida zrobił niemałą rewolucję w naukach dotyczących w ogóle studiów nad innymi kulturami. Niektórych zainspirował, inni go krytykowali - niektórzy nawet słusznie  - cały czas powstają kolejne prace dokładające swoje cegiełki do studiów nad Orientalizmem albo aplikowanie Orientalizmu jako ramy konceptualnej w innych dziedzinach, np. filmoznawstwie czy prawie.

Może wspomnę jeszcze, że Orientalizm nie dotyczy tylko Bliskiego wschodu ale i Azji południowej, dalekiego wschodu, Karaibów czy Afryki.

Ale dziś skupimy się na wersji podstawowej Orientalizmu - czyli wizjach Bliskiego Wschodu. Jako przykładu użyję wcześniej przywołanego Aladyna Disneya z 1992 roku, bo jest to niestety pewien klasyk jeśli chodzi o elementy orientalistyczne wizje rzeczywistości. 


Zacznijmy od Aladynowej geografii.

Akcja dzieje się w mieście Agrabah, położonym na środku pustyni wyglądającej na Saharę w Afryce, pozbawione jakiejkolwiek zieleni (nawet o palmach zapomnieli), gdzie mężczyźni w kolorowych turbanach poruszają się na wymęczonych wielbłądach. 

Na środku wyrasta wielki pałac inspirowany Taj Mahal w Indiach, mauzoleum wybudowanego w XVII wieku przez muzułmańskiego władcę Shah Jahana dla jego ukochanej żony Mumtaz Mahal. Poza tym miasto wygląda na wybudowane z piachu.

W ogóle akcja animowanego Aladyna miała toczyć się w Bagdadzie.  Ale produkowany był w trakcie I Wojny w Zatoce - konfliktu zapoczątkowanego w 1990 roku przez atak Iraku na Kuwejt i zakończonego w 1991 roku przez międzynarodową operację o nazwie Pustynna Burza, w którą zaangażowane były przede wszystkim Stany Zjednoczone.  Irak nie był więc wtedy ulubionym państwem amerykanów, dlatego twórcy filmu przenieśli jego akcję do wymyślonego państwa Agrabah.

Z innych ciekawostek: w 2015 roku jak Amerykanie bombardowali pozycje ISIS - tzw. Państwa Islamskiego - w Rakce w Syrii, przeprowadzono ankietę wśród wyborców Republikanów w Stanach Zjednoczonych. 30% powiedziało, że popierałoby bombardowanie Agraby.

W każdym razie twórcy Alladyna skomasowali w Agrabie wszystkie swoje wizje na temat bliskiego Wschodu, o którym mieli niespecjalną wiedzę, znali go z bajek, mediów i…. obrazów XIX-wiecznych malarzy europejskich, z których zresztą korzystali. Czyli autorzy oparli swoje wizje bliskiego wschodu na innych orientalistycznych wizjach bliskiego wschodu.


Jacy są mieszkańcy Agraby?

Przede wszystkim biedni i głodni oraz agresywni i żyjący w świecie bezprawia.

W animowanym Aladynie jest scena, w której sprzedawca chce uciąć rękę księżniczki Dżasminy, która wzięła jabłko z jego straganu żeby dać je głodnemu dziecku. No bo oczywiście na Bliskim Wschodzie musi panować bieda i głodne dzieci są wszędzie, nikt nie ma serca, żeby pomagać tym dzieciom poza naszą bohaterką, a sądy nie istnieją więc sprzedawcy obcinają ręce niedoszłym klientom.

Mimo, że panuje bezprawie i samosądy, to dookoła jest dużo żołnierzy, tylko są nieco głupawi i brutalni, ganiają wściekle z mieczami machając nimi gdzie popadnie, ale nigdy nie trafiając.

Są też przerażający - i z wyglądu i z brzmienia.

Z wyglądu, bo drugoplanowi bohaterowie animowanego Alladyna mają skrzywione twarze, krzaczaste czarne brwi, bródki, wąsy i ogromne haczykowate nosy. 

Tylko Aladyn i Dżasmina wyglądają przyjaźniej. Mają jaśniejszą skórę od innych bohaterów, europejskie rysy, Alladyn jest młodziutki, ale też gładko ogolony. Dzięki temu łatwiej jest się z nimi identyfikować zachodnim widzom. Poza tym w sumie to proste - jasna skóra - dobrzy bohaterowie. Ciemna skóra - czarne charaktery. Idąc dalej - ciemnoskórzy Arabowie są źli i barbarzyńscy, chcą zaszkodzić tym pojedynczym dobrym jednostkom, które są tak podobne do nas, miłych i dobrych w sercach białych ludzi. 

Źli bohaterowie w Alladynie są też przerażający z brzmienia, bo mówią z karykaturalnymi akcentami, krzyczą. W angielskiej wersji Alladyn i Dżasmina mówili z amerykańskim akcentem w przeciwieństwie do reszty.


Kobiety w Aladynie

Są zmysłowe i erotyczne, wyjęte z marzeń o haremach. Księżniczka Jasmina to kwintesencja niektórych wyobrażeń na temat kobiet Orientu. Nosi strój rodem z XIX wiecznych europejskich obrazów przedstawiających wizje wschodnich haremów, bluzkę odkrywającą brzuch i ramiona, rozcięte spodnie, ma kobiece kształty, talię osy. Co z tego, że jej ubiór jest zupełnie nieadekwatny do realiów geograficznych i historycznych przedstawionych w historii Aladyna.

Jest przy tym dość pasywna, nie ma głosu. Ucieka z zamku, ale Alladyn musi przyjść jej na ratunek, bo sama przecież sobie nie poradzi na przykład jak randomowy sprzedawca będzie chciał jej obciąć rękę na targu, potrzebuje mężczyzny, który ją ochroni i uratuje.


Oryginalna historia Aladyna

Historia Aldyna, który naprawdę nazywał się Ala' ad-Din (علاء الدين), wbrew pozorom w ogóle nie była częścią oryginalnych tzw. baśni z 1001 nocy. 

Została dodana w XVIII wieku przez francuskiego orientalistę i tłumacza tego zbioru, Antoine Gallanda. Galland był orientalistą - w sensie naukowca zajmującego się Orientem na rzecz imperium francuskiego, oraz archeologiem.  Na zlecenie francuskiego rządu mieszkał w Imperium Osmańskim (zwłaszcza Stambule, ale jeździł po Syrii i okolicznych państwach), spisywał różne interesujące go manuskrypty i czasem też wywoził z bliskiego wschodu archeologiczne zabytki.

Galland na początku XVIII wieku kupił XIV-wieczny syryjski manuskrypt baśni “Alf Layla wa-Layla” (czyli w tłumaczeniu 1000 nocy i jedna noc) zawierający spisane po arabsku 35 i pół opowieści, krążących wcześniej w regionach Persji i Indii.

Galland przetłumaczył manuskrypt dość luźno na francuski i w 1704 roku książka stała się ówczesnym bestsellerem, bo idealnie trafiła w potrzeby francuskiego rynku zafascynowanego baśniami dla dorosłych. Jakieś siedem lat wcześniej Charles Perrault wypuścił swoje baśnie z historiami takimi jak “Czerwony kapturek”, “Kopciuszek” czy “Śpiąca królewna” i takie opowieści się dobrze sprzedawały.

Ponieważ jednak francuskiemu orientaliście po wydaniu 7 tomów tłumaczeń baśni skończyły się historie do tłumaczenia, szukał nowych. Galland miał usłyszeć jak podróżnik Hanna Diab opowiada historie m.in. Ali Baby i 40 rozbójników. Galland zrobił notatki z zasłyszanych opowieści i potem rozwinął je w kolejnych tomach Baśni 1001 nocy.

Nie będę się tu zagłębiała w to, że historia Ala' ad-Dina napisana przez Gallanda bardzo się różniła od tej, którą znamy. Aladyn nie był jakimś wyjątkowo dobrym młodzieńcem, księżniczkę o imieniu Badr-ul-Badur chciał kupić za miskę szlachetnych kamieni a potem wystawny zamek, a jak już wziął z nią ślub, to po kolejnych perypetiach wysłał ją, żeby otruła ich przeciwnika.

Bajki o Aladynie zostały potem bardzo ugrzecznione i zromantyzowane na użytek europejskich i amerykańskich odbiorców, dlatego historia w filmie Disneya z 1992 roku jest już zupełnie inna.


Niestety Aladyn jest tez jednym z najbardziej dosadnych przykładów orientalizmu we współczesnej popkulturze
.

I dlatego animowany Aladyn o którym dziś tu mówię, został mocno skrytykowany przez specjalistów od Orientalizmu, między innymi Jacka Shaheena zajmującego się analizami przedstawień arabów w filmach i Amerykańsko-Arabski Komitet Antydyskryminacyjny. 

Po interwencjach komitetu w 1993 roku zmienioną tą najbardziej kłującą linijkę piosenki otwierającej film, z tekstu o obcinaniu uszu na tekst o płaskich ziemiach i gorącym klimacie.

Warto wspomnieć, że film Disneya Aladyn z 2019 roku jest trochę lepszy, zwłaszcza, że zatrudniono już konsultantów znających się na bliskim Wschodzie. Wygładzono najbardziej niepokojące momenty, w tym tą nieszczęsną otwierającą piosenkę.  Co prawda miasto Agrabah to trochę Stambuł z budynkami z Maroka, z elementami Indii i łukami z Kordoby w Hiszpanii, ale jednak jest położona nad morzem jak najlepiej prosperujące arabskie miasta i między innymi ma ogrody.  Księżniczka nie jest porozbierana i ma więcej do powiedzenia, a aktorom nie powiększano sztucznie nosów.


Czy to znaczy, że w popkulturze przedstawienia są już inne? Nie do końca.

Od lat 90. w filmach, zwłaszcza amerykańskich, króluje obraz araba lub muzułmanina-terrorysty - jeśli pamiętacie serial "24 godziny" czy nowszy "Homeland", to reprodukują one takie obrazy.

Mnie ostatnio fascynuje też nowszy motyw “dobrego muzułmanina” w amerykańskich serialach policyjnych czy prawniczych - przyjrzycie się kiedyś, czy nie pojawia się bohater, który niby łamie te stereotypy. Dobry-muzułmanin policjant, dobry-muzułmanin niesłusznie podejrzany…

I niby miałoby być lepiej, tylko potem ten bohater zawsze musi zmierzyć się ze sprawą terroryzmu, w której podejrzanymi są jego współwyznawcy… Czy ten “dobry muzułmanin” w takich sytuacjach łamie stereotypy, czy raczej je podkreśla? W końcu on jeden jest dobry, a mierzy się z całymi grupami terrorystów.

https://www.youtube.com/watch?v=Q2EEL3uFvPc&ab_channel=ShyamMael

A mieliście kiedyś w rękach romansidła o romansach europejek i książąt arabskich, zalewające teraz polskie kioski? Jakie są przedstawione w nich historie? 

W skrócie: arabowie są bogaci, skrajnie romantyczni, zwłaszcza jak chcą zdobyć kobietę, są gorącymi kochankami, ale są też zazdrośni, traktują kobiety jak własność i koniec końców używają wobec nich przemocy. Są tradycyjni i konserwatywni - noszą tradycyjne stroje i narzucają tradycyjne role płciowe, poza tym, że czasami łamią te swoje zasady. I są niby religijni, ale w sumie to nie - piją alkohol, używają narkotyków. No przystojni, bogaci, romantyczni, przemocowi hipokryci.  Marzenie każdej kobiety, nie?

I teraz robiąc tu krótką analizę z punktu widzenia orientalizmu: ta wizja nie ma nic wspólnego z 99 % prawdziwych arabów i niewiele nam powie o bliskim Wschodzie czy szejkach.  Za to bardzo dużo mówi o autorkach tych książek. O ich pragnieniach, których nie zrealizowałyby w rzeczywistości (no bo fajnie poznać bogatego przystojnego romantycznego księcia, ale jak nas uderzy to już mniej fajnie) i dalej istniejących za Zachodzie ideach dotyczących bliskiego wschodu. 

To takie zmodernizowane o zniekształcenia na temat innej kultury bajki i romanse o księciu na białym koniu. Tylko teraz bardziej pociągający jest nie przystojny uprzejmy białoskóry młodzieniec z neogotyckiego zameczku, ale porywczy i czasem agresywny człowiek z “obcej” kultury, który dla bohaterki jest ciągłą niezrozumiałą tajemnicą. 

Co ciekawe, powiedziałabym, że te współczesne wizje mają jeden mały plusik, schowany między całym negatywnym bagażem - podczas kiedy w XIX wieku produkcją orientalizującej literatury i sztuki zajmowali się europejscy mężczyźni, którzy wyrażali w nich swoje pragnienia seksualizując bliskowschodnie kobiety (i niekiedy chłopców), to teraz mamy cały nurt książek tworzonych przez kobiety i seksualizujących bliskowschdnich mężczyzn.  No dobra, nie wiem czy to plus.


I jeszcze jeden ważny wątek w orientalizmie - bardzo ważne dla rozwoju kolonializmu były motywy białego człowieka jako zbawcy niosącego kaganek oświaty, które też są dalej powielane. 

Popatrzmy na "Grę o Tron".

Już odpuśćmy to, że świat z "Gry o Tron" wprost podzielony jest na Essos i Westeros, czyli Wschód i Zachód, i w każdym z tych miejsc lokalizacje stylizowane są na miasta Europejskie albo właśnie Orientalne.

Białowłosa i jasnoskóra Daenerys podróżuje przez egzotyczny Essos, zaskakiwana wymyślną architekturą, tajemniczą magią, brutalnością i prymitywnością ciemnoskórych zorganizowanych plemiennie Dothraków. Potem niesie wolność ciemnoskórym niewolnikom, którzy sami nie potrafią się uwolnić, ale biała kobieta może i może poprowadzić ich dalej. Orientaliści z XIX wieku byliby dumni.


Odbicia Zachodu

Współczesne narracje Orientalistyczne w mediach, literaturze, filmach i serialach nie są bez znaczenia. Biorą się z tego samego miejsca co kilkaset lat temu - wyobrażeń na temat “innych” i na temat nas samych. Bo jak Zachód widzi siebie w odniesieniu do takich wizji?

Jako lepszy. Bardziej cywilizowany. Racjonalny. Bez biedy, kurzu, pyłu i brudu. Oferujący wolność i sprawiedliwość i lepiej wiedzący, co jest dobre dla kobiet i jak je traktować.

Powielanie uprzedzeń służyć jednak nadal celom politycznym, podkreślając nieokiełznanie i złe intencje zacofanych arabów-terrorystów.

W efekcie można przeprowadzić inwazję zbrojną na dany kraj i go podbić, ponieważ kraj ten jest barbarzyński, a inwazja tak naprawdę niesie przecież kaganek oświaty. W ostatnich dekadach w atakach Stanów Zjednoczonych na kraje bliskiego wschodu pojawiała się narracja niesienia praw człowieka, uwalniania zniewolonych kobiet, wprowadzania prawa czy demokratyzacji.

Orientalizm nie służy jednak tylko uzasadnianiu ataków czy podbojów, ale też okupacji dominacji ekonomicznej czy utrzymaniu wpływów politycznych. Bo jak już się podbije ten barbarzyński kraj, to trzeba tam zostać, stworzyć struktury państwa na obraz i podobieństwo Zachodnich, no bo trzeba w końcu cywilizować mieszkańców.  Nie pytając ich o zdanie, w końcu są mniej rozwiniętymi barbarzyńcami, żyjącymi w jakiejś formie tzw. “orientalnego despotyzmu”, nie mają wiedzy jak sami mieliby się rządzić. A Zachód wie lepiej, co jest dla nich najlepsze, dobrze więc jeśli napisze i narzuci nową konstytucję, zdecyduje o programach nauczania w szkołach, wprowadzi nowe prawa kopiując swoje kodeksy i będzie je egzekwował. 

A że przy okazji trochę się naruszy lokalne zasoby naturalne, wykorzysta ludzi jako tanią siłę roboczą, odbierze wolność samostanowienia - w końcu to się należy w zamian za wprowadzanie cywilizacji i prowadzenie do tej p r a w d z i w e j  wolności.

A jeśli nawet się nie podbija i nie okupuje, to łatwiej jest dominować ekonomicznie na obcym terytorium, jeśli uważa się jego mieszkańców za gorszych. I tak, to się dzieje i nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale w Afryce, Azji i gdzie indziej. 


Orientalizm jest to zatem dyskurs, zbiór narracji opartych o wyobrażenia, wizje, niezrozumienie i własne cele świata Zachodu, które tak naprawdę odbierają głos prawdziwym podmiotom tych wizji.

Te wyobrażenia nie mają nic wspólnego z realnością tu i teraz, nie widzą też prawdziwych ludzi, odbierają - jak pisze Said - nawet człowieczeństwo obiektom, na których te fantazje są wzorowane. To bardzo degradujące. Ale takie elementy nas otaczają w filmach, serialach, mediach, literaturze, teledyskach itd.

Czy możemy je zwalczyć? Raczej nie, jak i z innymi uprzedzeniami, często nie zauważamy, jakimi obrazami się nas karmi i jakie mamy przez to gdzieś głęboko zakodowane wyobrażenia.

Za to odrobina refleksji i krytycznego podejścia do obrazów innych kultur, które widujemy na ekranach, w sztuce czy książkach na pewno nie zaszkodzi.


Bibliografia:

  • Hardy, M. (2014). Game of Tropes: the Orientalist tradition in the Works of G.R.R. Martin. International Journal of Arts & Sciences. ISSN. 1944-6934. 

  • Hardy, M. (2019). Godless Savages and Lockstep Legions: Examining Military Orientalism in Game of Thrones. Journal of Asia-Pacific Pop Culture, 4(2), 192-212. doi:10.5325/jasiapacipopcult.4.2.0192.

  • Said. E. (1991). Orientalizm, wyd I: tł. Witold Kalinowski, wstęp Zdzisław Żygulski jun., Warszawa 1991, wyd. PIW; wyd II: tł. Monika Wyrwas-Wiśniewska. Poznań 2005, Wydawnictwo Zysk i S-ka (Orientalism 1978).

  • Shaheen, J. (1993). Aladdin animated racism. Cineaste20(1), 49-49.

  • Shaheen, J. (2003). Reel bad Arabs: How Hollywood vilifies a people. The ANNALS of the American Academy of Political and Social science588(1), 171-193.

  • Theyssen, J. (2020). “A whole new world”?-A comparative analysis of Middle Eastern representation in Aladdin 1992 and Aladdin 2019.

  • Tullmann, K. (2012). Dany’s Encounter with the wild: cultural relativism in a Game of Thrones’ in Game of Thrones and philosophy. New Jersey: John Wiley & Sons, pp. 194-204.

  • Zirger, S. L. (2020). Disney’s New Fairytale: An Analysis of Representation in Disney’s Live-Action Remakes of Beauty and the Beast and Aladdin.

Previous
Previous

11. Orientalizm w sztuce europejskiej

Next
Next

9. Subiektywnie: święta w Indonezji i Palestynie